Dlaczego nie jesteśmy szczęśliwi w pracy? 3 prawdziwe powody, o których rzadko się mówi
- Piotr Półrolnik
- 3 dni temu
- 2 minut(y) czytania
W teorii wszystko się zgadza. Mamy pracę, pensję, może nawet służbowy laptop i owocowe wtorki. W praktyce – coraz więcej osób czuje, że coś tu nie gra.

Fotografia: Forsal.pl
Według badań ManpowerGroup i Gallupa, zadowolenie z pracy deklaruje tylko co drugi Polak. To oznacza, że druga połowa – nie. I nie chodzi tylko o poziom wynagrodzenia. Niezadowolenie z pracy ma często głębsze, mniej oczywiste źródła, których nie wychwyci żadne badanie satysfakcji, a które objawiają się niskim poziomem zaangażowania, rotacją i wypaleniem.
Z czego to się bierze? Oto moja subiektywna lista najczęstszych powodów.
1. Twój szef nie powinien być szefem
Brzmi ostro? Może. Ale wielu liderów trafia na swoje stanowiska nie dlatego, że mają kompetencje liderskie, tylko dlatego, że byli „najlepszymi specjalistami” albo „najdłużej w firmie”. Nie ma w tym niczego złego – o ile za tytułem idzie realna praca nad sobą, umiejętność słuchania, prowadzenia zespołu, budowania relacji.
Niestety, w wielu przypadkach tego brakuje. Efekt? Demotywacja, poczucie chaosu, zniechęcenie – i to nie tylko u jednej osoby, ale często w całym zespole.
Czy to zawsze wina samego szefa? Nie. System promuje kompetencje techniczne, a nie liderskie. Tylko że konsekwencje tego układu ponoszą pracownicy – dzień po dniu.
Pomysł na zmianę? Choćby… książka „Motywacja lidera” Patricka Lencioniego wręczona z uśmiechem na Mikołajki. Małe kroki też mogą przynieść dużą zmianę.
2. Nasza kariera to zbieg przypadków
Ile osób naprawdę planuje swoją ścieżkę zawodową? Z moich obserwacji – niewiele. Dużo częściej to historia z serii: „wskoczyłem do tej firmy, bo szukali kogoś na szybko”, „zmieniłem, bo dawali więcej” albo „zostałem, bo kredyt”.
Oczywiście, życie wymaga elastyczności. Ale jeśli przez lata dryfujemy zawodowo, bez refleksji i bez kierunku, to prędzej czy później pojawia się wewnętrzne pytanie: Co ja tu właściwie robię?
Nawet jeśli osiągniemy coś mierzalnego – awans, mieszkanie, stabilizację – możemy zacząć dzień od… bólu brzucha zamiast motyli w brzuchu. I to znak, że najwyższy czas się zatrzymać.
3. Nie wierzymy w siebie
Ten punkt może być najtrudniejszy. Widziałem przez lata mnóstwo utalentowanych, inteligentnych, wrażliwych osób – które miały w sobie ogromny potencjał, a mimo to nie wierzyły, że mogą sięgnąć po więcej.
„Ale ja? Awansować? Przecież są lepsi ode mnie” – słyszałem nie raz.
I nie chodzi o fałszywą skromność. Chodzi o głęboki brak poczucia wartości, który paraliżuje decyzje, odbiera odwagę, wpycha nas w rolę wiecznych wykonawców.
Tymczasem właśnie te osoby powinny być liderami. Tylko… często nie mają siły lub odwagi, by tę rolę podjąć.
Co z tego wynika?
Moje subiektywne podsumowanie wygląda tak:
Nie jesteśmy szczęśliwi, bo mamy nieodpowiednich liderów.
Nie jesteśmy szczęśliwi, bo jesteśmy nie na swoim miejscu.
Jesteśmy nie na swoim miejscu, bo nie wierzymy, że możemy być gdzie indziej.
Dlaczego to ważne?
Bo każda dekada, rok, miesiąc spędzony w takim układzie przybliża nas do dwóch niepokojących scenariuszy:
Życie, które przeszło nam obok nosa.
Lub – w trudniejszych przypadkach – stanów depresyjnych, których nie da się zrzucić winą na pogodę.
Jeśli czytasz ten tekst i czujesz się choć trochę „trafiony” – potraktuj go jako zaproszenie. Nie do buntu. Do zatrzymania się.I do zadania sobie kilku niewygodnych, ale potrzebnych pytań.
A jakie są Twoje 3 powody?
Zostaw komentarz. Może razem uda nam się zrozumieć więcej – i zmienić więcej.
Comments