Masz wszystko. A czujesz, że niewiele z tego jest naprawdę Twoje.
- Piotr Półrolnik
- 21 maj
- 2 minut(y) czytania
Być może to nie wypalenie. Być może to nie kryzys wieku średniego. Być może to moment, w którym Twoje życie zaczyna Ci mówić: "To już nie jest Twoje. Czas wrócić do siebie."
Spotykam coraz więcej ludzi, którzy ogarniają. Mają sukcesy, stanowiska, kalendarze wypełnione od rana do wieczora. Na zewnątrz wszystko gra. Ale w rozmowie na serio pada jedno zdanie:
"Nie wiem, co się ze mną dzieje. Wszystko mam, ale nie czuję, że to moje."
To nie jest historia o porażce. To historia o przebudzeniu. O momencie, w którym kończy się jakiś etap i trzeba się zatrzymać. I zapytać: czy to, co zbudowałem, jest jeszcze moje?
W coachingu transformacyjnym właśnie o to chodzi. Nie o cele. Nie o plan na najbliższe 90 dni. Ale o prawdę, która wychodzi na powierzchnię, kiedy milknie hałas.
Kiedy czujesz, że nie masz siły, ale nie dlatego, że się nie wysypiasz. Tylko dlatego, że od dawna nie byłeś sobą.
Kiedy nie masz z kim podzielić się tym uczuciem, bo przecież "wszystko gra". Masz dobrą pracę, status, może rodzinę. Ale w głowie pustka. Albo niepokój. Albo ciche: "nie chcę już tak dalej".
To nie musi być dramatyczne. To może być bardzo ciche. Subtelne. Ciało coraz częściej się zacina. Emocje są przytłumione. Trudno poczuć ekscytację, choć jeszcze niedawno wszystko cieszyło. Tęsknisz za czymś, czego jeszcze nie umiesz nazwać.
Wtedy właśnie zaczyna się transformacja. Nie wtedy, kiedy zmieniasz firmę. Ale wtedy, kiedy pozwalasz sobie zatrzymać się i zapytać: "Kim ja naprawdę jestem, kiedy przestaję grać rolę?"
I wiesz co? To nie jest wstyd sięgnąć po pomoc. To odwagi wymaga najbardziej.
Coaching transformacyjny to nie "naprawianie siebie". To odzyskiwanie siebie.
Jeśli jesteś w miejscu, w którym wszystko się kręci, ale Ty czujesz, że się zatrzymałeś w środku – to może być ten moment.
Moment powrotu do siebie.
I zaufaj mi: od tego zaczyna się nowe życie. Takie, które jest Twoje.
Komentarze